Życie Alice jest w ciągłym ruchu. Nie łatwo jest być córką prezydenta Nowego Jorku. Jednak wszystko się zmienia po tragicznym wypadku. Nowe otoczenie i ludzie. Czy to zmieni dotychczasową dziewczynę?

19 sierpnia 2015

Przytomność

    Było bardzo jasno. Zbyt biało. Czułam się, jak w szpitalu. Zaraz. Nie mogłam sobie przypomnieć gdzie jestem, ani co tam robię. Otworzyłam szerzej oczy. Zobaczyłam po swojej prawej okno. Na zewnątrz spostrzegłam coś zielonego, pewnie drzewa. Po lewej stało wolne łóżko i nieco dalej znajdowały się drzwi. Poruszyłam ręką, ale sparaliżował mnie straszny ból. Moja lewa ręka była w gipsie. W prawej zaś miałam wenflon. A jednak byłam w szpitalu. Ale jak tu trafiłam? Za nic nie mogłam sobie przypomnieć. Nagle zza drzwi dobiegły mnie głosy. Dwa z nich były bardzo znajome. Drzwi lekko się uchyliły i ukazała się w nich twarz mojej mamy.
- Obudziła się! O Boże, wezwijcie lekarza! Moja córeczka wróciła! - Uśmiech na twarzy mamy był taki obcy... Jednak skupiłam się na tym, że skądś wróciłam. Nie było mnie? To gdzie byłam?
- Jak się czujesz skarbie? Potrzebujesz czegoś? - Podbiegła do lóżka i chwyciła mnie za zdrową rękę.
- Chyba dobrze. Ale… skąd się tu wzięłam? - Mina matki zrzedła.
- Mieliście wypadek. Chłopak miał o wiele więcej szczęścia niż ty. Myśleliśmy, że już się nie obudzisz. Byłaś w śpiączce tylko tydzień, ale...
- Co?! Jaki wypadek? Byłam w śpiączce? Jaki chłopak?
- Miałam nadzieję, że lekarz się pomylił. Masz amnezję, kochanie.

    Nagle coś wyrzuciło mnie z tego koszmaru. To był tylko sen! Jakie szczęście. Przecież w rzeczywistości moja matka nigdy nie powiedziałaby do mnie „kochanie”. To nie w jej stylu. Ona jest, że tak to powiem, wyrodną matką. Kocham ją, bo w końcu to mama, ale nie tak jakbym chciała. Postanowiłam zorientować się w sytuacji – gdzie jestem. Powoli uchyliłam powieki. Niebieskie, czerwone, niebieskie, czerwone, niebieskie… I tak w kółko. Te dwa kolory migotały ciągle w tym samym tempie. Zaczęłam się zastanawiać, co może być źródłem tych równomiernych blasków. Nic nie słyszałam, oprócz swojego bicia serca. Było nadzwyczaj szybkie. Pędziło niczym koń w galopie. Powoli odzyskiwałam inne zmysły. Poczułam pod palcami coś lepkiego i mokrego, ale ciepłego. Teraz widziałam nad sobą fotel. Fotel samochodowy? Ale jak…? Spróbowałam poruszyć się, lecz natychmiast mój obojczyk przeszedł rozszywający ból. Wydałam z siebie dosyć głośny jęk. W tym momencie do moich uszu dotarł zachrypnięty, damski głos.
- Spokojnie. Zaraz cię wyciągniemy spod tego złomu, staraj się nie ruszać. – Z jakiegoś powodu, ten głos mnie uspokoił. Jednak przeraziły mnie słowa „wyciągniemy spod tego złomu”. Czyżbym miała wypadek? Czyżbym miała amnezję, że niczego konkretnego nie pamiętałam? Po chwili ponownie spróbowałam się podnieść, ale moja próba skończyła się na tym, że straciłam przytomność.


2 komentarze:

xdxdx pisze...

Kiedy będzie następny rozdział? *-*

Karolina Wiśniowska pisze...

Już jest :)