Przytomność
Było bardzo jasno. Zbyt biało. Czułam się, jak w szpitalu. Zaraz. Nie mogłam sobie
przypomnieć gdzie jestem, ani co tam robię. Otworzyłam szerzej oczy. Zobaczyłam
po swojej prawej okno. Na zewnątrz spostrzegłam coś zielonego, pewnie drzewa.
Po lewej stało wolne łóżko i nieco dalej znajdowały się drzwi. Poruszyłam ręką,
ale sparaliżował mnie straszny ból. Moja lewa ręka była w gipsie. W prawej zaś
miałam wenflon. A jednak byłam w szpitalu. Ale jak tu trafiłam? Za nic nie
mogłam sobie przypomnieć. Nagle zza drzwi dobiegły mnie głosy. Dwa z nich były
bardzo znajome. Drzwi lekko się uchyliły i ukazała się w nich twarz mojej mamy.
- Obudziła się! O Boże, wezwijcie lekarza! Moja córeczka
wróciła! - Uśmiech na twarzy mamy był taki obcy... Jednak skupiłam się na tym,
że skądś wróciłam. Nie było mnie? To gdzie byłam?
- Jak się czujesz skarbie? Potrzebujesz czegoś? - Podbiegła
do lóżka i chwyciła mnie za zdrową rękę.
- Chyba dobrze. Ale… skąd się tu wzięłam? - Mina matki
zrzedła.
- Mieliście wypadek. Chłopak miał o wiele więcej szczęścia
niż ty. Myśleliśmy, że już się nie obudzisz. Byłaś w śpiączce tylko tydzień,
ale...
- Co?! Jaki wypadek? Byłam w śpiączce? Jaki chłopak?
- Miałam nadzieję, że lekarz się pomylił. Masz amnezję,
kochanie.
Nagle coś
wyrzuciło mnie z tego koszmaru. To był tylko sen! Jakie szczęście. Przecież w
rzeczywistości moja matka nigdy nie powiedziałaby do mnie „kochanie”. To nie w
jej stylu. Ona jest, że tak to powiem, wyrodną matką. Kocham ją, bo w końcu to
mama, ale nie tak jakbym chciała. Postanowiłam zorientować się w sytuacji –
gdzie jestem. Powoli uchyliłam powieki. Niebieskie, czerwone, niebieskie, czerwone,
niebieskie… I tak w kółko. Te dwa kolory migotały ciągle w tym samym tempie. Zaczęłam
się zastanawiać, co może być źródłem tych równomiernych blasków. Nic nie
słyszałam, oprócz swojego bicia serca. Było nadzwyczaj szybkie. Pędziło niczym
koń w galopie. Powoli odzyskiwałam inne zmysły. Poczułam pod palcami coś
lepkiego i mokrego, ale ciepłego. Teraz widziałam nad sobą fotel. Fotel
samochodowy? Ale jak…? Spróbowałam poruszyć się, lecz natychmiast mój obojczyk
przeszedł rozszywający ból. Wydałam z siebie dosyć głośny jęk. W tym momencie do
moich uszu dotarł zachrypnięty, damski głos.
- Spokojnie. Zaraz cię wyciągniemy spod tego złomu, staraj
się nie ruszać. – Z jakiegoś powodu, ten głos mnie uspokoił. Jednak przeraziły
mnie słowa „wyciągniemy spod tego złomu”. Czyżbym miała wypadek? Czyżbym miała
amnezję, że niczego konkretnego nie pamiętałam? Po chwili ponownie spróbowałam
się podnieść, ale moja próba skończyła się na tym, że straciłam przytomność.
2 komentarze:
Kiedy będzie następny rozdział? *-*
Już jest :)
Prześlij komentarz