Snagi
Wieczorem pani Melson, z literatury angielskiej, rozdawała listy.
- Dziewczynki!
Gratuluję, zostajecie z nami! – Krzyczała już od progu nauczycielka. Radość
ogarnęła całe moje ciało, umysł i duszę. NIE WYLATUJĘ! Jakie szczęście! Zaczęłyśmy skakać po całym pokoju i się
przytulać z Charlie. Kiedy tylko dostałam list do ręki, roztargałam kopertę i
wyjęłam złożoną na cztery równe części, liliową kartkę.
Droga Alice Bosse! Niniejszym oznajmiam, iż zakwalifikowałaś się na
wyższy poziom w naszej Akademii Lathley. Gdyby nie twoje dzisiejsze omdlenie i
pierwsza wizja, niestety musiałabyś nas opuścić.
Czytałam tekst, ale nic nie rozumiałam.
Połowa
dotychczasowych uczniów Akademii, opuściła ją. Powodem jest brak snagi, czyli mocy. U każdego polega ona
na czymś innym. Przez najbliższe lata spędzone w Akademii poznasz tajniki
zarówno swojej, jak i mocy innych. Nauczysz się używać jej w przeróżnych
okolicznościach. Osoba, która posiada moc, którą nosisz, czyli także ty, zwie
się Banshee. Jednakże Twoja
przyjaciółka i współlokatorka Charlotte Venkov, również jest Banshee, ale jej
moc polega na wizjach o sposobie śmierci danej osoby. Twoja moc pokazuje
natomiast przyszłość. Niestety jesteś jedną z ostatnich Banshee Ho Avy,
będziesz mieć większe trudności z opanowaniem tej mocy. Uczyć Cię będzie panna
Natalie Berge, która jest Ho Avy.
To było po prostu chore. Jak ja –
dziewczyna z Nowego Jorku – mogła być jakąś Banshee Ho Avy?
*Twoje
dodatkowe zajęcia sportowe to samoobrona i podstawowe ciosy oraz biegi*
Dyrektor
Albert Griniec
Podniosłam głowę i ujrzałam bladą jak
ściana Charlie.
- Co jest? Nic
ci nie jest? – Spytałam drżącym głosem.
- Alice… Ja… -
Cała się trzęsła.
- Wiem, kim lub
czym jesteś. Nie martw się… Jakoś to będzie. – Zapewniłam ją, ale ona nie
wyglądała na przekonaną.
- Przewidziałam
śmierć Alexa Kingforda! – Kingford podobał się Charlie i byli naprawdę blisko
poważnego związku. – Myślałam, że to tylko zły sen, koszmar… A jeśli jego
naprawdę ktoś wypchnie przez okno?
- Jak to?
Widziałaś go młodego, czy…
- Takiego, jaki
jest teraz. Alice, czy to prawda? – Charlie mówiła przez łzy.
- Nie wiem,
kochana. Nie płacz już. – Przytuliłam ją do siebie, aż w końcu usnęła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz