Życie Alice jest w ciągłym ruchu. Nie łatwo jest być córką prezydenta Nowego Jorku. Jednak wszystko się zmienia po tragicznym wypadku. Nowe otoczenie i ludzie. Czy to zmieni dotychczasową dziewczynę?

26 marca 2016

     Miesiąc później


      Grudniowe promienie słońca oświetlały tę część Pensylwanii. Pierwsze płatki śniegu ozdabiały okolicę od tygodnia. W głównym holu oraz na stołówce znajdowały się bogato ubrane choinki oraz różne ozdoby świąteczne. Temperatury znacznie się obniżyły, więc w każdym kominku został rozpalony ogień. Został tylko tydzień do Bożego Narodzenia i Bożonarodzeniowego Balu. Wyglądając przez drewniane okno w swoim pokoju ujrzałam skrawek lasu. Nagle wszystkie złe wspomnienia powróciły...
      Charlie trafiła do szpitala ze złamaną lewą ręką i skręconą kostką. Michael wrócił po tygodniu, z wytłumaczeniem brzmiącym: "Musiałem pomyśleć" . Zabójca pani Melson jest nadal na wolności. Nie odkryto jego tożsamości. Te wydarzenia wstrząsnęły wszystkimi w tak dużym stopniu, że wolimy o tym nie rozmawiać.
      Tak więc, nie wracamy do złych wspomnień.
- Alice! Brałaś moją szczotkę?! - Krzyczała Charlie z łazienki.
- Nie, pewnie znowu ją zgubiłaś! - Moja przyjaciółka, cała czerwona, wyszła z łazienki, mówiąc:
- To nie jest śmieszne. Zaraz idę do Alexa, więc muszę jakoś wyglądać. Pożyczam twoją, też cię kocham. - Nie dając mi dojść do głosu, wzięła moją szczotkę z półki i ponownie zamknęła się w łazience. Na tydzień przed świętami pozwolili nam korzystać z telefonów komórkowych. Kiedy zabrałam się z powrotem do czytania książki, mój telefon zawibrował.
Za dziesięć minut w bibliotece? Musimy pogadać. O NAS.
Odkąd poznałam Petera od drugiej strony, jako ucznia akademii, wydawał się być zupełnie kimś innym. Jednak gdy tylko Michael się znalazł, Peter przeprosił mnie za swoje podejrzenia i od razu chciał się ze mną umówić. Wtedy odmówiłam, a teraz chłopak ciągle chce się spotkać. Odpisałam mu krótko, że się zjawię. Przejrzałam się w lustrze, czy nie wyglądam jak jakieś straszydło i stwierdziłam, że jest w porządku. Jeansy i koszula w zieloną kratę to dobry zestaw. Spięłam włosy w koński ogon i zapukałam do Charlie.
- Wychodzę, do potem! - Nie czekając na odpowiedź wyszłam z pokoju. Na szczęście podczas poszukiwań Charlie i Michaela, dyrektor powiedział nam o tunelach łączących wszystkie budynki kampusu w całość, więc aby dojść do biblioteki, nie musiałam wychodzić na zewnątrz. Zeszłam do oświetlonego jarzeniówkami korytarza i podążyłam w stronę odpowiednich schodów.
      W bibliotece panowało bardzo przyjemne ciepło, a tak się składało, że zmarzłam w podziemnym przejściu. Przy jednym z sześciu kominków w bibliotece były dwa wolne fotele. Rozsiadłam się wygodnie. Nie chciałam sprawiać wrażenia, że na kogoś czekam, zatem podeszłam do najbliższej półki z książkami i wybrałam "Jeszcze jeden taniec". Ledwo zdążyłam przeczytać dziesięć stron, a w fotelu naprzeciwko usiadł wysoki blondyn o ostrych rysach twarzy. Peter miał lekki zarost i zmierzwione, mokre włosy, zapewne od śniegu.
- Cześć Alice. Co czytasz? - Jego głos przyprawił mnie o dreszcze. Pokazałam mu okładkę książki. Nasze oczy się spotkały, kiedy zaczęłam mówić.
- O czym dokładnie chcesz porozmawiać? - Zamknęłam tom oprawiony w twardą oprawę i położyłam na najbliższym stoliku.
- O moich uczuciach do ciebie. - Serce zabiło mi szybciej. - Kiedy na tej imprezie pocałowaliśmy się, poczułem coś. - Ooo tak. Ja też coś poczułam. - Po "wypadku", Natalie zabroniła mi kontaktu z tobą. Ale teraz... Możemy zacząć od początku. Nie mogłem przestać o tobie myśleć, panienko Alice. -
- Co zamierzasz? - Spytałam.
- Pocałować cię ponownie. - Skończył mówić te trzy słowa, podniósł się z fotela i nachylił nade mną. Jego usta były tak niesamowicie blisko. - Mogę? - To pytanie było zupełnie niepotrzebne. Przysunęłam się tylko milimetr bliżej i nasze wargi połączyły się w pełnym namiętności pocałunku. Jego ręka powędrowała do mojej i zacisnęła się. Peter lekko odsunął się ode mnie, uśmiechając się szeroko.
- Jesteś idealna, Ali. Taka...

- Hej Alice. Możesz na chwilkę? - Oczy Dylana wpatrywały się we mnie zza pleców Petera. 

25 marca 2016

Charlie

     

     Dotykając lewego przedramienia czuję pod palcami, coś ciepłego i lepkiego. Z każdym następnym krokiem, coraz bardziej kręci mi się w głowie. Napastnik nadal mnie ściga, nie mogę się zatrzymać. Dasz radę Charlie! Uda się. Momentalnie wywijam orła i leżę nieruchomo. Wydaje mi się, iż jestem w takiej pozycji już bardzo długo.
- Aaa! Szlag! Mówiłam ci, że da radę uciec! Ale lepiej mnie nie słuchać! - Nie widzę dziewczyny posiadającej lekko zdenerwowany głos, lecz słyszę jak przechodzi nieopodal moich stóp. Cichy szept dociera do moich uszu, ale nie potrafię rozróżnić słów.
- Jak mam nie krzyczeć?! Znowu wszystko zawaliłeś! To koniec! W ten sposób nigdy nie zwabimy Bosse! - Całe moje ciało przechodzi dreszcz. Ta dziewczyna musi mówić o Alice, ale czego ona może od niej chcieć?

    Otwieram oczy i widzę Alexa.  Rusza ustami, ale go nie słyszę. Docierają do mnie stłumione dźwięki.
- Charlotte! Żyjesz? Powiedz coś, proszę. - Zaniepokojony chłopak niesie mnie na rękach w stronę naszej kampusowej kliniki. Próbuję coś wymamrotać, ale nie mam na to siły. Alex widzi, że mam otwarte oczy.
- Charlie! Bogu dzięki. Zaraz ten koszmar się skończy... - I nagle film się urywa.


12 marca 2016

    


Spotkanie z Natalie



      - Alice, to jest panna Natalie. Idźcie teraz razem do sali Natalie i porozmawiajcie, proszę. Jean, ty zostań, musimy coś omówić... - Dyrektor wprowadził do gabinetu, wspomnianą wcześniej, panną Natalie Berge.
- Więc chodźmy do mnie, Alice. - Gestem dłoni Natalie wskazała mi drogę. W momencie wyjścia na korytarz usłyszałam pierwsze pytanie.
- Jakie moce odkryłaś dotąd?
- Potrafię zobaczyć przyszłość... I dobrze zapamiętuje każdy szczegół.
- Szczegół? Na przykład?
- Na przykład... Tytuły książek na półkach, napisy na plakatach...
- Rozumiem. Ja nie posiadam tej umiejętności, chociaż bardzo bym chciała. - Słodki chichot Natalie rozniósł się echem po korytarzu. Doszłyśmy do najbardziej wysuniętego na północ zakątku tego budynku. Na wprost nas znajdowały się średniej wielkości drzwi, stojące otworem. Weszłyśmy do środka, a ja od razu poczułam wszechobecny niepokój. Peter, który jakąś godzinę temu groził mi śmiercią siedział wygodnie na kanapie w rogu pomieszczenia. Na nasz widok uśmiechnął się nieznacznie i wstał.
- Alice, znasz już pewnie Petera. O ile dobrze pamiętam groził ci dzisiaj, z powodu zniknięcia Michaela. Nie martw się, to się już nie powtórzy. - Zgromiła wzrokiem chłopaka.
- Chciałem cię przeprosić, wiesz za co. I za ten wypadek... Musiałem uwolnić twoje zdolności, a to był jedyny sposób...
- Jak to uwolnić moje zdolności?
- Natalie wysłała mnie po ciebie. Miałem sprawdzić czy potrafisz już te wszystkie rzeczy.
- To było koniecznie, Alice. - Wtrąciła Natalie. - A teraz, ponieważ Michael udał się na jakąś dłuższą wycieczkę... Rozpoczniemy nasze zajęcia. Peter będzie nam towarzyszył. - Perspektywa towarzystwa tego chłopaka przez czas ćwiczeń wcale mnie nie zadowalała. - Alice, w lesie Michael kazał ci wytworzyć  praesidium. Udało ci się to. Charlie i Michael nie ucierpieli, jednak nie złapaliśmy zabójcy.
- Zabójcy?
- Pani Melson nie żyje. Została zamordowana i porzucona w lesie. Zabójca ma interesujące zdolności, których nie potrafimy w pełni pojąć. Wabi swoje ofiary, ale nie wiemy jeszcze jak. Taką moc może posiadać osoba posiadająca snagi wahyu, lecz nie każda. Są różne rodzaje, a podejrzenia mogą paść na kogokolwiek. - Krzyk. Przerażenie. Strach. Ktoś uciekał, znajdował się w Destination, był ścigany. Nagle przewrócił się o wystający korzeń. Rozdzierający głowę wrzask, przeciął mrok. 

6 marca 2016

    
Praesidium 


    Natalie Berge - jedyna, oprócz mnie, Banshee Ho Avy  w naszej Akademii. Wysoka brunetka o brązowych oczach i piekielnie długich rzęsach, była może starsza ode mnie zaledwie o kilka lat. Po moim ataku dyrektor wyszedł zostawiając mnie pod opieką Jeana. Usadził mnie w wysokim skórzanym fotelu, a sam zajął miejsce na stołku naprzeciwko. Jego piwne oczy przenikały mnie do szpiku kości. Kiedy w końcu się odezwał , w jego głosie słyszałam zdenerwowanie.
- Odkryłaś nową moc, tak? Pole obronne, zwane praesidium. Bardzo silna i trudna do opanowania umiejętność, jednak kiedy tylko cię zobaczyłem, poczułem, ogrom twojej snagi. - W czasie mówienia, jego oczy błyszczały niczym rozgwieżdżone niebo, widoczne z jakiejś bezludnej wyspy.
- Tak, to znaczy... Nie wiem czy mi się udało. - Mój głos załamał się jakby automatycznie. Chłopak przybliżył się i objął mnie ramieniem.

- Nie martw się, złe zastosowanie tej mocy nie mogło wywołać śmierci... W każdym razie mam takie przeczucie. - Miałam nadzieję, że Jean się nie myli. 

***