***
Kolejny tydzień się zaczyna.
Słońce przedostaje się przez stalowe kraty nad moją głową. Pozwolili mi wyjść
na dziedziniec, ale nadal nie chcą, żebym się zbliżała do innych pacjentów.
Kiedy widzę doktor Hools idącą szybkim krokiem w moją stronę, próbuję
zignorować fakt, że ma w ręce teczkę, w jakich pacjenci dostają wypis. W głębi
duszy się cieszę, ale przecież tu może chodzić o kogoś zupełnie innego. Kobieta
wyciąga dłoń z teczką na odległość całego ramienia w moją stronę.
- Oto wypis. Nie wykazujesz żadnych zachowań, które zatrzymałyby cię tu. Za
godzinę przyjadą po ciebie. Nie chcesz wiedzieć gdzie trafisz, a ja nie mogę ci
tego powiedzieć, lecz chce żebyś była świadoma swoich umiejętności. Potrafisz
naprawdę dużo uczynić, jednak twoje snagi uległo deformacji. Nie jesteś już
Banshee Ho Avy. Od twojego tytułu odeszła najważniejsza część: banshee. Już nigdy
nie będziesz mieć wizji ani nie wytworzysz pola. Gdy tylko spróbujesz, ujawnisz
się pod złym wcieleniem, Mocą Smoka. Posiadasz także inne umiejętności, ale
zasady to zasady, musisz sama je odkryć, a teraz wybacz, to nasze ostatnie
spotkanie. Żegnaj, mam nadzieje, że ci się nie uda. - Po czym odwraca się i
odchodzi w swoją stronę. Jej ostatnie zdanie mnie przejęło. "Mam nadzieję,
że ci się nie uda"? Ale co mi się nie uda...
Przebieram się w czyste ubranie
złożone z białej koszuli i prostych czarnych spodni. Czarny wóz terenowy
podjeżdża i zauważam między nim dziwnie podobieństwo do wozu, który zepchnął
naszą limuzynę na pobocze... Moje myśli zostają przerwane przez głośne
przekleństwo. Wysoki mężczyzna ubrany w czarny kombinezon z czerwoną opaską na
ramieniu. Cholera. Więzienie Smoka.
WIĘZIENIE SMOKA