Zapomniana
Panika ogarnęła całe moje ciało i
sparaliżowała je. Posłałam pytające spojrzenie w kierunku Michaela, jednak on
nie patrzył w moim kierunku. Jego postawa sugerowała, iż chłopak szykuje się do
skoku. Ugięte kolana pozostały jednak przy ziemi. Natomiast ręka Michaela
zarysowała w powietrzu niewielki okrąg. Niemal natychmiast dookoła Charlie, a
także nas, rozpostarła się gęsta jak mleko mgła. Wydawało się, jakby koło
ciebie stała żywa postać, a nie mgła.
- Co do..? -
Wyrwało mi się, a chłopak przyłożył mi palec do ust. Kiwnęłam głową zgodnie.
- Zaraz
zawołam, żeby Charlie uciekała. Ty w tym czasie wytworzysz pole na pięć sekund,
które będzie obejmować mnie, ciebie i Charlie. Potem biegnij ile sił w nogach
do kampusu...
- Jakie pole? O
co chodzi?
- Nie umiesz?
Cholera. - Zaklął. - Spróbujesz chociaż? Jak się nie uda, to coś złego się
stanie nam wszystkim. Wyobraź sobie, że ogarnia nas niewidzialna powłoka
chroniąca przed wszelkimi czarami i urokami. Uda się, wierzę w ciebie. - Nowa
moc? Wspaniale, jeśli mi się nie uda, wszystko pójdzie się pieprzyć.
- Charlie! W
nogi! - Michael wykrzyczał te słowa, a ja zrobiłam jak mi kazał. Niewidzialna
powłoka, niewidzialna powłoka... Chroni nas. Moje zamknięte dotąd oczy rozwarły
się szeroko i całą okolicę rozjaśniło na ułamek setnej sekundy najjaśniejsze
światło, jakie kiedykolwiek widziałam.
Moje nogi automatycznie zaczęły biec w
stronę internatu. Chyba się udało. Biegłam tak szybko, że kiedy się zatrzymałam
pod drzwiami sekretariatu szkoły, na mojej twarzy znajdowało się kilka małych
muszek. Okropność.
- Alice! - Z
oddali usłyszałam zbliżający się głos dyrektora. Jego przestraszona twarz,
okryta już zmarszczkami, wyłoniła się zza rogu. - Gdzie jest Michael i Charlie?
Widziałaś ich? - Mój mózg chyba
zastanawiał się nad odpowiedzią zbyt długo, bo pan Griniec złapał mnie za
ramiona i powtórzył:
- Widziałaś
swoją współlokatorkę?
- Tak, to
znaczy... Ostatnio widziałam ją, jak zaczęła uciekać.
- Przed kim?
- Nie wiem... -
Nagle straszny ból głowy przeszył moją czaszkę od wewnątrz, tak jakby coś ją
chciało rozerwać. Złapał się gwałtownie za głowę i straciłam równowagę. Z moich
ust usłyszałam krzyk, a ból był tak silny jak wyrywanie paznokci bez
znieczulenia. Skuliłam się, zasłaniając dłońmi swoje uszy. Dźwięk, który
docierał najwyraźniej tylko do mnie, był potworny i bolesny. W jednej sekundzie
wszystkie te dolegliwości ustały i zobaczyłam samą siebie, stojącą przed
ogromnym murem, z drutem kolczastym na górze. Kruki przysiadły na słupach eklektycznych,
przyśpiewując pełną grozy pieśń
straconych. Spostrzegłam jedne, maleńkie w porównaniu do muru, drzwi z napisem
" WIĘZIENIE SMOKA " .
Co dalej?
- Nie możecie
jej tutaj zamknąć! Nie jest aż tak niebezpieczna jak władcy Smoka! Zabraniam
wam! - Dyrektor wyglądał na nieźle wytraconego z równowagi. Przed nim stało
kilkoro mężczyzn ubranych na czarno z czerwonymi opaskami na ramionach.
Trzymali wysoką i rozczochraną Holly. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Skąd
tam się wzięła Holly? Miła i łagodna Holly Swam?
----------------------------------------------
Dziękuję bardzo za czytanie mojego bloga ♥ Proszę o komentowanie :)
1 komentarz:
Nominuję cię do LBA! Szczegóły i pytania na moim blogu: staywithmyheart.blogspot.com
Fajny post :)
Prześlij komentarz